DRAGONS & UNICORNS HEART PALETTE


Ostatnio nie mogę się, w codziennym makijażu, oderwać od paletek, na które właśnie patrzycie. Na pierwszy rzut oka kolory są bardzo wieczorowe, można je połączyć w bardzo gustowny dzienny makijaż z małą nutką drapieżności. Zapewne ze względu na paletę Norvina ABH fiolet tak mocno wkradł się w tym roku na nasze powieki, za co jestem bardzo wdzięczna. Sama zdecydowanie nie sięgnęłabym po tak odważny, wyrazisty kolor. Ilekroć użyję cieni, z którejś z tych palet dostaję masę komplementów.


Czekałam na paletkę glitterów, które niedawno Wam recenzowałam > makeup-revolution-hot-pursuit, w Polsce wcale nie chciała być dostępna. Pojawiły się jednak już Dragons i Unicorns Heart, zdecydowałam się wybrać jedną ( co wcale nie było takie łatwe). Wybrałam wersję czerwoną, przyznam, że trochę z niedowierzaniem, w jakość produktu. Obejrzałam kilka recenzji, niestety jedne mówiły o bardzo dobrej pigmentacja, a inne o jej braku. Hmmm ... wymiziałam wszystkie posiadane przeze mnie paletki MUR i stwierdziłam trudno, biorę, najwyżej będzie to średniej jakości produkt. Paletki są bardzo mocno napigmentowane. Nabierają się przy delikatnym muśnięciu pędzla bardzo obficie. Trzeba uważać by nie wziąć zbyt dużo pigmenty na pędzel.  Na powiekach na bazie z korektora trzymają się nienaruszone przez cały dzień, tylko podczas swatche-y 2 przedostatnie cienie przenosiły się gorzej niż reszta. (paletka Unicorns Heart)


W każdej palecie są dwa metaliczne cienie, kilka świecących i matowe. Do żadnego nie mam uwag. Metaliczne trzymają się pięknie na powiekach bez dodatkowej pomocy, jednak gdy użyje się bazy pod glittery ( ja mam tą od MUR, swoją drogą rewelacyjna) wzmacnia ona efekt odblasku i wyrazistości. Wielkim zaskoczeniem na powiece był dla mnie cień nr dwa z paletki Unicorns Heart. Myślałam, że będzie to trupi fioletowy, jednak pięknie zdrowo wygląda i poza metalicznym zło-brązowym jest moim ulubieńcem z tej paletki. Muszę wspomnieć jak trafiło to maleństwo w moje ręce. Po zakupie wersji Dragon, która okazała się hitem, już nie moglam sobie odmówić i kupiłam drugą. Jakość tych cieni prześcignęła kilkukrotnie poprzednie palety jakie posiadałam od MUR/I heart Revolution.


Jak widzicie nawet najjaśniejszy kolor nie ma problemu z pigmentacją. Metaliczne cienie są cudowne i nie mam innej palety, po którą sięgałabym tak chętnie.

Swatche robiłam na suchej dłoni, suchym palem i jest to pojedyncze pociągnięcie po pojedynczym zanurzeniu palca w cieniu.

 Dobór kolorów raczej zachęca do budowania wieczorowych makijaży, jednak ja zamęczam ją do dziennych dodając np tylko jeden kolor z tych najbardziej zaskakujących. Fiolety dodatkowo podbijają kolor mojej tęczówki.


Do zobaczenia!

Komentarze