CHARLOTTE TILBURY KOSMETYKI, O JAKICH MARZYŁAM.


Od kilku lat jestem zafascynowana marką Charlotte Tilbury. Właścicielka - Makijażystka prowadzi ją w bardzo przemyślany sposób. Marketing, kolorystyka także opakowań jest dokładnie przemyślana. Burundowo-złote pojemniczki przypominają królewskie klejnoty czy dodatki. Reklamy ukazują nam, klientkom jak łatwo można dołączyć do grona CT i stać się królową. Uważam, że cała ta oprawa to majtersztyk. Na YT, możecie zobaczyć modelki również te bardzo znane, przed i po metamorfozie kosmetykami brandu Charlotte Tilbury. Zmiana oczywiście jest widoczna i tu podkreślam zgodnie z trendem jaki buduje marka. Kosmetyki mają podkreślać naturalne piękno i tylko wzmacniać to co chcemy uwydatnić. Podkreślać naturalnie wyglądającą świetlistą cerę. CT w swoim asortymencie posiada produkty do pielęgnacji i kosmetyki kolorowe, jedne i drugie są drogie lub bardzo drogie. Z tego powodu poluję na okazje cenowe inaczej już dawno zakupiłabym całą ich masę :).


Zacznijmy od najbardziej znanego podkładu tej marki Magic Foundation.
Według Charlotte produkt zmienia diametralnie naszą cerę, która po nałożeniu podkładu wygląda jak nasza własna tylko lepsza. Dokładnie tak jest, produkt zapewnia średnie krycie i bez poprawek utrzymuje się przez około 8h. Pamiętam, gdy pierwszy raz go nałożyłam i nie mogłam się napatrzyć. Zgadzam się obietnicą brandu co do tego produktu. Jest jedna rzecz, o której nie usłyszycie z reklamy. Produkt wykonuje magię, tylko gdy jest świeży. Wg mnie 2-3 miesiące od otwarcia, po tym okresie staje się zwykłym drogeryjnym podkładem bez niezwykłych zdolności. Czy produkt stojący długo bez otwarcia traci swoje właściwości? Na to pytanie nie umiem wam odpowiedzieć

MOJA OCENA: 4 I PÓŁ GWIAZDKI






Kolejny w mojej kolekcji jest Cheek to Chic róż do policzków.
Ze wszystkich reklam, zdjęć marketingowych wydawało mi się, iż są to po prostu dwa róże o tej samej fakturze i wykończeniu lecz innym kolorze. Po otwarciu opakowania, podobnie jak w przypadku nałożeniu podkładu, byłam zaskoczona. Produkt wygląda zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Wewnętrzny fragment jest delikatnym matowym różem, zewnętrzny jaśniejszym odcieniem w opakowaniu już widać, że ma on złote refleksy. W rzeczywistości jest to rozświetlacz o różowo-szampańskiej barwie. Na policzkach wygląda anielsko. Podkreśla naturalny kolor zawstydzenia z jednoczesnym rozświetleniem cery, idealnie wpisuje się w trend promowany przez markę. Idealna, rozświetlona, naturalna skóra. Produkt jest średniej pigmentacji, nie zrobicie sobie krzywdym, można go budować

MOJA OCENA: 5 GWIAZDEK




Jednym z najbardziej rozsławionych produktów CT, są pomadki. Ja kupiłam K.I.S.S.I.N.G, tę w kolorze Confession.
Jakiś czas temu kupiłam produkt MAC, który ma być odpowiednikiem jednej ze szminek CT. Gdy nakładałam oryginalny produkt sugerowałam się doznaniami produktu z MAC, konsystencją, pigmentacją. CT ma pół-przezroczyste wykończenie i długo zostaje na ustach. Efekt na wargach odbiega od pożądanego przeze mnie, uczucie nie jest tak miłe jak to z MAC pigmentacja jest zbyt mała. Produkt ma wysoką cenę jak na jakość. Miałam tylko te jedną pomadkę, więc ocena jaką zobaczycie poniżej odnosi się do tego egzemplarza-koloru. Sama szminka jest ładna, użyteczna i wytrzymała.

MOJA OCENA: 3 GWIAZDKI


Produkty marki Charlotte Tilbury nadal pozostają w sferze moich zainteresowań, chciałabym wypróbować ich więcej. Uważam, że kosmetyki to nie tylko marketing lecz również jakość wpasowana w tę wizję PR.


Komentarze