Peelingi czy to mały botoks dla twarzy? Dwa pewniaki, jedna nowość.



Peelingi dzięki małym ostrym drobinkom usuwają martwy naskórek  oraz oczyszczają dogłębnie skórę. Dzięki zdjęciu wierzchniej warstwy przyśpieszamy naturalny proces wymiany komórek, pozbywamy się szarej, starej części umożliwiając dogłębne wchłonięcie się kosmetyków które konieczie powinniśmy zastosować zaraz po użyciu peelingów. Czy to mały botoks dla skóry, moim zdaniem - tak. Ważne są oczywiście kosmetyki, których używamy również te nawilżające oraz częstotliwość złuszczania naskórka. Dla osób z suchą skórą peelingi mechaniczne mogą być zbyt inwazyjne. Ja taką skórę posiadam i faktycznie wole w zimie peelingi kwasowe, a latem mechaniczne.

Część z was może szukać dobrego złuszczania by pozbyć się przebarwień, bądź blizn. W przypadku pierwszym polecam produkty ze stabilną witamina C, w drugim olej arganowy. Peelingi pomagają w miejscach gdzie pojawia się cellulit, głównie jednak ze względu na masaż jaki wtedy wykonujemy.

Przygotowałam dziś dla Was recenzję 3 produktów, dwóch moich ulubieńców oraz jednej nowości. Wszystkie to kosmetyki naturalne.


Pierwszy produkt to peeling do twarzy firmy Korres. Przywiozłam go z wakacji w Grecji. Probowałam inne produkty tej serii kremy, olejki i bardzo je lubię, więc i ten potencjalnie mógł stać się moim ulubieńce. Jeśli mam być szczera to nie udało mu się, ja po prostu już nie wyobrażam sobie peelingować twarz czymś innym. Nie biore nawet pod uwagę zakupu innego peelingu do twarzy.


Pozostałe produkty to peelingi do ciała, są zbyt ostre, silne by stosować je do twarzy. Najpierw mój ukochany peeling kawowy. peeling kawowo-cukrowy. Eadie & Wallace zapewne trudno będzie dostać w Polsce, ja wyposażyłam się od razy w kilka opakowań. W kraju są dostępne kosmetyki tego typu bez problemu, nawet rodzimych producentów. Ten kosmetyk pachnie obłędnie, jego zapach czuć intensywnie przed otwarciem opakowania, z tego powodu zawsze nowe sztuki trzymam w szafie między ubraniami. Zapach jest otulający, mój ulubiony to pomarańcza, jednak kokos niczego mu nie ustępuje. 


Nowość w mojej łazience to Alkemie My precious. Zapach sprawia, że ma się ochotę go zjeść, a kolor nastraja deserem.


 Peeling ten ładnie złuszcza, pozostawiając owocowy zapach na skórze bardzo długo. Kosztuje około 100 zł co uważam za bardzo dużo. Zdecydowanie korzystam z niego oszczędnie, gdy chce sobie zrobić domowe spa.


Wrócę jeszcze na chwilę do peelingu Korresa. Wystarczy niewielka ilość tego kosmetyku by zrobić masaż całej twarzy. Produkt ten jest naturalny. W konsystencji przypomina treściwy krem, w momencie wmasowywania go w twarz ma się wrażenie nakładania na skórę bitej śmietany z toffi. Po zmyciu pozostawia nawilżoną twarz, nie musiałabym nakładać kremu. Efekt jaki się odczuwa trudno opisać, zdecydowanie efekt złuszania jest wyczuwalny, ale jakby odbywało się to w cudownych, śmietanowych lodach. Zapach do tego otula i uzależnia. Mimo, że produkt jest z serii bazującej na olejkach, ekstraktach z róży to nie jest to zapach przeze mnie rozpoznawany w tym produkcie. 


Porównanie produktów na zdjęciu daje już wyobrażenie ich odmienności w konsystencji.


Peeling kawowy dzięki olejkom wchodzącym w jego skład pozostawia skórę nawilżoną, co jako leniuch wykorzystuję. Nie lubię balsamów do ciała i to bardzo, więc nic więcej nie robie po użyciu tego produktu. 


Uwaga: Wanna po peelingu kawowym nadaję się od razu do mycia.

Komentarze

Prześlij komentarz